Recenzja filmu

Joint Venture (2000)
Nigel Cole
Brenda Blethyn
Craig Ferguson

Grace i jej niezwykła odmiana herbaty

Od czasów <b><b><a href="aa=1498,fbinfo.xml" class="text">"Czterech wesel i pogrzebu"</a></b></b> brytyjskie komedie cieszą się niesłabnącą popularnością wśród widzów na całym świecie. Pozbawione
Od czasów "Czterech wesel i pogrzebu" brytyjskie komedie cieszą się niesłabnącą popularnością wśród widzów na całym świecie. Pozbawione przemocy, seksu i wulgaryzmów, zyskują sobie wielbicieli we wszystkich niemalże przedziałach wiekowych, z rozbawieniem przyglądających się poczynaniom sympatycznych, obdarzonych specyficznym poczuciem humoru bohaterów. Od tego opisu nie odbiega też najnowsza produkcja rodem z deszczowych wysp zatytułowana "Joint Venture", dzieło o tyle wyjątkowe, iż łączące w sobie lokalne kinowe tradycje z dość odważną polityczną niepoprawnością. Bohaterką filmu jest Grace, właśnie owdowiała pani w średnim wieku, specjalistka hodowli roślin, mieszkanka niewielkiej miejscowości położonej na wybrzeżach Kornwalii. Kobieta musi stawić czoła nie tylko nagłej utracie męża, ale także ogromnym długom, jakie ten po sobie pozostawił. Pod groźbą utraty wszystkiego co posiada musi znaleźć sposób na spłacenie wierzycieli i zapewnienie sobie bytu. Pomysł podsuwa jej młody ogrodnik, z którym Grace postanawia założyć hodowlę marihuany... Niekonwencjonalne połączenie tradycyjnej brytyjskiej komedii z tematem narkotyków okazało się strzałem w dziesiątkę. Powstały film jest niezwykle zabawny i urzekający. Wzorem produkcji z lat 50. humor wywodzi się tu w dużej mierze z sytuacji i uczestniczących w nich karykaturalnych bohaterów. Jednocześnie jest to poczucie humoru niezwykle subtelne, które nikogo nie urazi a zadowoli każdego. Nie brakuje jednak w filmie dramatyzmu, który zawsze stanowi znakomite uzupełnienie dobrej komedii. Reżyser miał tego świadomość i sprawił, że widzom zależy na pokazanych bohaterach. Cole zdaje się rozumieć, że sukcesem tego rodzaju filmu jest nakreślenie bohaterów trochę grubszą kreską, staranniejsze ich przedstawienie pod karykaturalną powłoczką. Jednak obraz jest zabawny i satysfakcjonujący, głównie dzięki znakomitym kreacjom aktorskim. Brenda Blethyn jest niezmiernie wiarygodna w swojej roli. Jej determinacja i naiwność są wspaniale wybalansowane. Jedną z wielkich przyjemności dla widza jest obserwowanie przemiany Grace z kruchej i żyjącej pod kloszem miłośniczki swoich szklarnianych roślin w twardą kobietę, biorącą sprawy w swoje ręce, odkrywającą w sobie odwagę i smykałkę do interesów. Zaś entuzjastyczne podejście ogrodnika, granego przez Craiga Fergusona jest wręcz zaraźliwe. Oboje znakomicie ze sobą współgrają - scena w której palą razem jointa, jednocześnie zabawna i wzruszającą, jest jedną z najsympatyczniejszych w całym filmie. Brytyjska komedia nie poradziłaby sobie bez charakterystycznych postaci drugoplanowych. Wystarczy tu choćby wspomnieć dwie starsze właścicielki lokalnego sklepiku, które sądzą, że Grace hoduje w swojej szklarni nową odmianę herbaty, księdza, który lubuje się w horrorach, doktora, który nigdy nie odmówi wypalenia skręta, barmana z poważną mina rozprawiającego o różnicy pomiędzy Kafką a literatura komercyjną czy też podstarzałego policjanta, którego głównym zajęciem jest łapanie kłusowników polujących na łososie. To właśnie dzięki nim widownia wręcz pęka ze śmiechu. Ważną bohaterką filmu jest także Kornwalia, przepięknie sportretowana przez Johna de Bormana. Autor zdjęć do takich filmów jak "Goło i wesoło" czy "W stronę Marakeszu" potrafił znakomicie uchwycić klimat nadbrzeżnego miasteczka i urzekającej, spokojnej okolicy, mającej przemożny wpływ na usposobienie i tryb życia jej mieszkańców. Atutem "Joint Venture" jest polityczna niepoprawność obrazu. Choć film nie jest otwartą reklamą marihuany, nie sposób nie zauważyć zdecydowanego napiętnowania pełnego hipokryzji podejścia społeczeństwa, które toleruje alkohol a wielbicieli okazjonalnego jointa gotowe jest palić na stosie. Nie będę tu jednak wnikać w moralne przesłanie, jakie przyświecało twórcom filmu. Głównym ich celem było przede wszystkim rozbawienie widza. I to z pewnością im się udało.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdy odchodzi "ukochany" mąż, gdy jedyne, co pozostawił to niekończąca się lista długów, gdy sprawy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones